Edukacja domowa według Zosi i Darka

Niedawno rozpoczęliśmy cykl artykułów pod wspólnym tytułem Edukacja domowa według..., Dziś przedstawiamy kolejną rodzinę, która ma już spore oświadczenie w edukacji domowej i realizuje ją po swojemu.   Inne cele, inne potrzeby, inne możliwości i inna filozofia w związku z tym całkiem inna edukacja domowa. Miłość i uwaga, jaką obdarzają dzieci, w połączeniu z konsekwentnie realizowanym stałym planem dnia. Poczytajcie, jak oni to robią i dlaczego właśnie tak. Może taki model domowy będzie odpowiedni dla Waszej rodziny?

Mama tata i trzy córeczki.

Zosia i Darek to rodzice trzech dziewczynek w różnym wieku. Najstarsza Dorotka ma 10 lat i realizuje nauczanie w systemie domowym, 6-letnia Alicja dołącza od września, bo zaczyna roczne przygotowanie przedszkolne. Najmłodsza Basia skończyła niedawno 3 lata. Mieszkają we własnym gospodarstwie w terenie niezamieszkałym. Wokół domu mają duży ogrodzony teren, gdzie dziewczynki mogą bawić się i biegać swobodnie. Przy trójce dzieci w domu dzieje się na tyle dużo, że dziewczynki nie narzekają na brak zajęć i towarzystwa, mimo że ostatnio musieli ograniczyć spotkania i nie mają bliskich sąsiadów. Zwykle uczestniczą też w lekcjach jazdy konnej, ceramiki i innych zorganizowanych zajęciach.

Darek od kilku lat pracuje zdalnie tj. w domu, czasem tylko kontaktuje się osobiście ze swoimi klientami. Zosia wcześniej zajmowała się wychowaniem córek i prowadzeniem domu, ale teraz dodatkowo pracuje ze studentami. Cała pięcioosobowa rodzina przebywa ze sobą przez cały czas, co wymaga dobrego zarządzania czasem, żeby starczyło go na pracę, naukę, zabawę, obowiązki i przyjemności. Starają się więc wszystko zorganizować tak, by każdy dostał to, czego potrzebuje.

edukacja domowa na wsi

Edukacja domowa mimo trudności.

Rodzina spędza ze sobą bardzo dużo czasu i czasem trudno jest uniknąć irytacji czy konfliktów, szczególnie gdy człowiek jest zmęczony albo znużony. W takich chwilach słabości czasem pojawiają się wątpliwości i zdarzało się, że Zosia rozważała posłanie dzieci do szkoły lub przedszkola, byle zapewnić sobie kilka godzin spokoju, porządku w domu i jednocześnie zepchnąć odpowiedzialność za nauczanie na kogoś innego. Ma jednak świadomość, że posłanie dzieci do placówek nie rozwiązałoby żadnych problemów, a wręcz nałożyłoby ograniczenia na codzienne życie rodziny i mogłoby spowodować braki w sferze emocjonalnej. Jeśli dziecko ma trudności ze zrozumieniem jakiejś partii materiału (czyli aspekt edukacji, który Zosia czasem chętnie oddelegowałaby w obce ręce), to szkoła w tym zakresie nie pomoże, bo tam nie ma czasu na skupienie się na indywidualnych potrzebach jednostki. Wtedy Zosia musiałaby uprawiać edukację domową taką, jaką uprawia większość polskich rodziców, czyli wieczorami, przy odrabianiu prac domowych na zlecenie nauczycieli.

Zosia i Darek chcieliby, żeby wszystkie córki uczyły się w domu. Ta forma edukacji nie stawia przed dziećmi ograniczeń, a wręcz pozwala rozwinąć skrzydła, bo z jednej strony dopasowana jest swoim tempem do potrzeb dziecka, a z drugiej zapewnia dużo czasu na spotkania towarzyskie, rozwijanie pasji, zajęcia w centrum kultury itp.

Edukacja domowa to styl życia rodziny.

Zapytana o przyczyny wyboru edukacji domowej Zosia wyjaśnia, że powodów było wiele. Przede wszystkim sama ma w sobie pasję poznawania świata i chciała móc dzielić się nią na co dzień z dziećmi. Poza tym zależało jej na tym, by mieć wpływ na to, czego i w jaki sposób są nauczane. Ważne dla niej jest też poczucie własnej wartości u dzieci – nie chciała, żeby stykały się ze złośliwością i z niesprawiedliwością ze strony innych osób w momencie, kiedy są jeszcze tak bardzo niewinne i naiwne. W myśl zasady, że nie wysyła się nieprzygotowanego żołnierza na front, ona nie chciała oddawać swojego dziecka w obce ręce. Jest szczerze przekonana, że nikt nie zastąpi dziecku matki oraz jej bezwarunkowej i bezgranicznej miłości.

Jej fascynacja nauczaniem domowym rozpoczęła się, kiedy Dorotka miała dwa latka. Podczas wyszukiwania w internecie pomysłów na kreatywne zabawy, Zosia trafiła przypadkiem na zagraniczny blog, na którym przeczytała, że dzieci autorki uczą się w domu. Uznała, że to fantastyczna sprawa, ale niemożliwe, żeby taka forma nauki była legalna w Polsce. Bardzo szybko okazało się jednak, że wzięcie przez rodziców edukacji ich dzieci we własne ręce, jest możliwe i w naszym kraju. Zrozumiała wtedy, że razem z mężem, mają przed sobą ogromną szansę.

Edukacja domowa jest dla tej rodziny stylem życia, więc w sposób naturalny codzienne sytuacje rodzinne są okazją do zdobywania wiedzy, na przykład wspólne gotowanie to wspaniały pretekst do ćwiczeń matematycznych, a zabawa na dworze to źródło ciekawych obserwacji przyrodniczych. Największą korzyścią, jaką dostrzega Zosia, jest to, że dzieci mogą uczyć się od siebie nawzajem, a posiadanie pewnej wiedzy czy umiejętności wydaje im się zupełnie naturalne. Nie bez znaczenia jest też fakt, że są to doskonałe okazje do trenowania współpracy.

W edukacji domowej Zosi przyświecają cztery główne cele – bliskie relacje rodzinne, samodzielność, odnalezienie pasji i dwujęzyczność. Nauka szkolna jako taka jest pewnym obowiązkiem i elementem codzienności w tej rodzinie, ale nie jest celem samym w sobie. "Ona ma służyć nam" - mówi Zosia - "a nie my jej". Dzięki niej dzieci mogą poszukiwać kierunków, w których będą chciały się rozwijać. Jest ona także świetnym sposobem na ćwiczenie dwujęzyczności, bo wielu rzeczy uczą się jednocześnie po polsku i po angielsku. W nauce jest też duże pole do pracy nad samodzielnością i zdobywaniem zaufania do własnych umiejętności. Przy realizacji wspólnych projektów dzieci mają okazję do uczenia się siebie nawzajem, ćwiczenia tolerancji i okazywania wsparcia innym.

 

edukacja domowa w praktyce

Czym edukacja domowa różni się od tradycyjnej?

To, co Zosię zawsze bardzo pociągało, i nadal pociąga w edukacji domowej, to brak ograniczeń co do formy przekazywanych treści. Chociaż uczniów w edukacji domowej obowiązuje podstawa programowa narzucona przez ministerstwo, nikt nie narzuca im sposobów realizacji tematów ani tempa, w jakim ma się to odbywać. Przez niektóre zagadnienia Dorotka „przelatuje” błyskawicznie i nie traci na nie niepotrzebnie czasu. Może więc skupiać się na tym, co sprawia jej trudności i wymaga więcej pracy albo szczególnie ją interesuje. Obecnie realizują już materiał matematyki dla klasy piątej ale jeśli chodzi o język polski, obracają się ciągle w zakresie wiedzy wymaganej od czwartoklasistów, bo według Zosi pewne zagadnienia wymagają jeszcze dodatkowych ćwiczeń i utrwalenia.

Nikt natomiast nie ingeruje ani w metody pracy wybrane przez Zosię, ani w ich plan. Mogą więc uczyć się blokami, czyli wybierają jeden przedmiot i zgłębiają go przez okres do dwóch miesięcy – w tym czasie omawiają cały zakres materiału przewidziany w podstawie programowej i Dorotka gotowa jest do egzaminu całorocznego. Dzięki takiemu podejściu do nauki dziecko ma dostęp do wszystkich treści w krótkim czasie, więc widzi powiązania między tym, czego uczy się na początku bloku, a tym, co jest na końcu. Zosia uważa, że jest to ogromna przewaga nad trybem szkolnym, bo nauka blokami pozwala na pełne zanurzenie się w danej tematyce, włączając w to książki popularnonaukowe, powieści, filmy, programy, wycieczki, prace plastyczne, zabawy tematyczne i wiele innych. Jedynie matematyki i języków (w tym polskiego) Dorotka uczy się przez cały rok.

Realizacja podstawy programowej.

Dorotka realizuje obowiązek szkolny, ucząc się w domu, ale formalnie jest przypisana do konkretnej szkoły, otrzymuje program nauczania odpowiedni do danej klasy, uczestniczy w zajęciach grupowych organizowanych przez szkołę dla dzieci z nauczania domowego i zdaje egzaminy kontrolujące, w jakim stopniu opanowała wymagany materiał. Podstawa programowa w wielu miejscach nie precyzuje, jak materiał ma być podzielony na dany etap nauczania (na przykład podstawa programowa z języka polskiego określona jest w całości dla klas od IV do VI, a potem od VII do VIII), podziału tego dokonuje nauczyciel na podstawie wybranych przez niego podręczników.

Tak jak dzieci uczące się w placówkach, Dorotka dostaje ze szkoły przydział książek, ale dzieci w edukacji domowej nie mają obowiązku z nich korzystać, nie muszą też wypełniać zeszytów ćwiczeń. Stanowią one jednak dla nich wytyczne, jaki zakres materiału i na jakim poziomie dziecko powinno opanować, podobnie jak to się dzieje w szkole.

Dla Zosi najważniejsze są zagadnienia egzaminacyjne i opiera się na nich w pracy z Dorotką. Są one ułożone według podręcznika, więc wymuszają zrealizowanie całej podstawy programowej, ale nie ograniczają ich, jeśli chcą zbadać jakieś zagadnienie bardziej szczegółowo. I w drugą stronę: jeżeli coś wyraźnie nudzi Dorotkę, wtedy uznają, że wystarczy, żeby opanowała dany temat na poziomie podstawowym.

Zagadnienia sformułowane są tak, że każde z nich może być mini projektem i fascynującym tematem do badań. Wpierw dziecko musi znaleźć odpowiednie informacje, wspomagając się m.in. podręcznikami, książkami, internetem, filmami itp. Natomiast jeśli chodzi o przyswajanie i utrwalanie wiedzy, nic nie ogranicza kreatywności. Robią więc własne gry planszowe i karciane, plakaty, flashcards, turnieje rodzinne, quizy internetowe, gry komputerowe w scratchu, mapy myśli, szkołę dla pluszaków itd.

Zosia stara się, by nauka łączyła wiedzę książkową z praktycznym jej zastosowaniem, żeby dzieci widziały sens uczenia się. Niestety takie łączenie wiedzy książkowej z praktyczną nie zawsze jest możliwe i jest to wina podstawy programowej, a nie braku chęci. Na przykład umiejętność czytania jest przydatna do samodzielnego zgłębiania wiedzy o czymś, co jest pasjonujące, ale nie ma nic wspólnego z podstawą programową, zaś matematyka ma zastosowanie w kuchni i przy codziennych zajęciach. Trudno jest jednak znaleźć życiowe zastosowania większości innych rzeczy, których wymaga się od uczniów. W wielu miejscach nauka sprowadza się do pamięciowego opanowania pewnego zestawu faktów, który w późniejszych latach jest powtarzany i nadbudowywany kolejną porcją suchych informacji. Zosię wcale nie dziwi, że dzieci są zniechęcone takim bezmyślnym pakowaniem wiedzy do głowy. To, co stara się robić, to uatrakcyjniać proces nauki, a nie nadawać sens czemuś, co według niej jest go pozbawione. Mają do zrealizowania pewien cel, polegający na opanowaniu określonego zestawu faktów. Tylko od nich zależy, w jaki sposób podejdą do tego problemu – mogą wybrać drogę nudną i żmudną, a mogą uczynić z tego atrakcyjną zabawę, która pozostanie w pamięci na dłużej, przy czym wiedza zostanie zapamiętana niejako przy okazji.

 

realizacja podstawy programowej

Oceny.

W szkole stacjonarnej efekty uczenia się najczęściej podlegają ocenie. W założeniu stanowi ona informację dla dzieci i rodziców o poziomie opanowania wiedzy i umiejętności nabytych w szkole. Zosia jednak nie ocenia dzieci stopniami, bo są one pozbawione informacji, które mogłyby pomóc córkom w lepszym opanowaniu materiału. Nadto wierzy, że niska ocena liczbowa może zniechęcić ucznia do podejmowania dalszych wysiłków. W sytuacji, gdy komentuje pracę, zawsze stosuje ocenianie kształtujące, ponieważ uświadamia ono córce, co zrobiła prawidłowo, oraz wskazuje konkretne zakresy, które wymagają poprawy. Z obserwacji Zosi wynika, że łatwiej jest dziecku przyjąć konstruktywną krytykę, jeżeli towarzyszą jej uzasadnione pochwały.

W tym roku Dorotka po raz pierwszy spotkała się z ocenami liczbowymi, wystawionymi przez nauczycieli po egzaminach całorocznych. Jak dotąd uzyskała jedynie najwyższe stopnie, więc ma jak najbardziej pozytywne doświadczenia, ale przy okazji każdego egzaminu Zosia tłumaczyła jej, że ocena nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia, bo nauczyciel nie jest obiektywny i nie widział jej pracy nad danym przedmiotem, a na ocenę mogą wpłynąć czynniki losowe, takie jak gorsze samopoczucie, niekorzystny dobór pytań czy choćby zły humor osoby egzaminującej. Sama ocenia kolokwia swoich studentów i zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno jest zrobić to w taki sposób, żeby studenci mieli poczucie, że stopień odzwierciedla realny poziom ich wiedzy.

Dorotka nigdy nie chodziła do szkoły, więc nie do końca zadaje sobie sprawę z tego, co oznaczają poszczególne oceny. Zosia nie próbuję jej uświadamiać, bo nie chce, by uczyła się dla stopni. Nie ma ambicji, aby córka była geniuszem we wszystkich dziedzinach i jeżeli na którymś etapie nauki okaże się, że jakiś przedmiot zupełnie jej nie pasuje, to wystarczy, żeby zdała egzamin (dwójka to też pozytywna ocena). Do większego wysiłku nie zamierza jej zmuszać – niech zapełnia głowę wiedzą i umiejętnościami, które w jej odczuciu są pasjonujące i pożyteczne, a nie tym, co w danej reformie wydało się ważne w MEN.

Edukacja domowa organizacja i rytm dnia.

Zosia organizowanie dnia postrzega jako proces, który przebiega różnie, w różnych okresach życia dzieci, które dorastają, i zmieniają się, Najważniejsze dla niej przy ustalaniu planu jest znalezienie czasu na zaspokojenie podstawowych potrzeb członków rodziny, takich jak bliskość, poświęcenie uwagi, rozwój, odpoczynek, nie zapominając przy tym o przyziemnych sprawach, na przykład wspólnych posiłkach i sprzątaniu. Ich plan dnia jest stały, bo Zosia zauważyła, że jej rodzina najlepiej funkcjonuje wtedy, kiedy każdy wie, co i w jakiej kolejności będzie się odbywało.

Rytm dnia rodziny wyznaczają posiłki, które zwykle są o stałych porach. Między śniadaniem a obiadem jest czas na naukę dla najstarszej córki i zabawę połączoną z nauką dla młodszych. Zosia wprowadziła zasadę, że dzieci pracują codziennie przez maksymalnie tyle godzin, ile „wskazuje” ich klasa, czyli piątoklasistka uczy się przez pięć godzin, a dzieci młodsze niż pierwsza klasa tylko z doskoku i kiedy mają na to ochotę. Zosia stara się angażować w pracę oboje młodszych dzieci jednocześnie, na przykład Basia smaruje klejem wklejki do zeszytu Ali i „pomaga” jej kolorować obrazki. Po obiedzie dzieci bawią się, często angażując mamę w swoje pomysły, aż do godziny szesnastej, kiedy to mama zaczyna pracę, a Dorotka ma czas na samodzielną naukę. Od osiemnastej dzieci mają dostęp do tabletów, ale pod warunkiem, że posprzątały po swoich zabawach i wykonały przydzielone im obowiązki domowe. Po kolacji mają jeszcze trochę wspólnego czasu, a potem dzieci idą spać.

Czasy nauki i pracy są wyraźnie zaznaczone i młodsze dzieci uczą się je respektować. Zosia stara się być konsekwentna, dzięki temu córki potrafią bawić się ze sobą lub osobno przez długi czas i nie wiszą na niej, kiedy nie jest w stanie poświęcić im pełnej uwagi. Kiedy starsze dziewczynki były małe, używały obrazkowego planu dnia, ale teraz obywają się już bez niego. Basia podąża za starszymi siostrami, więc w naturalny sposób wpasowuje się w ich codzienne zajęcia. W ciągu dnia Zosia wielokrotnie przypomina, co będą za chwilę robić i stara się nie dopuszczać do tego, by plan dnia się zmieniał. Być może gdyby dziecko było tylko jedno, łatwiej byłoby o elastyczność, ale przy trójce dzieci i ogromie obowiązków woli pozostać przy rozwiązaniu, które im się sprawdza niż szukać ciągle czegoś nowego.

Czasem jednak pojawia się konieczność wprowadzenia zmian. Radykalne zmiany w planie pojawiają się zwykle w okolicach września/października, kiedy ruszają zapisy na zajęcia dodatkowe, które trzeba jakoś wpleść w ich codzienne obowiązki. Inny rodzaj zmian niosą ze sobą choroby, bo zwykle następują nagle i wtedy działania edukacyjne zostają zawieszone, chyba że dzieci czują się na siłach i chcą, żeby im poczytać, lub mają ochotę obejrzeć jakiś program edukacyjny. Największe zmiany w planie dnia spowodowane są przez przerwy w nauce. Dzieci lubią te okresy, ale Zosia dostrzega, że wiążą się z nimi negatywne skutki. Nadmiar wolnego czasu sprawia, że córki zaczynają się nudzić i stają się marudne, jakby czuły się zagubione, kiedy nagle zostają pozbawione codziennego rytmu. Nauczona doświadczeniem postanowiła, że będą pracować przez cały rok tak, jak robi to wiele rodzin prowadzących edukację domową. W okresie, który ma być luźniejszy, jej celem jest zamarkowanie nauki, żeby dzieci miały poczucie życia w dotychczasowym rytmie, a jednocześnie nie były przeciążane. Zwykle polega to na tym, że wyraźnie skracają czas pracy lub angażują się w rozmaite projekty naukowe.

Oczywiście nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Zdarzają się dłuższe przerwy w nauce, na przykład kiedy Zosia zajęta jest pracami w ogrodzie. Wolne dni zdarzają się też spontanicznie, na przykład kiedy spadnie śnieg albo jest wyjątkowo ciepły wiosenny dzień. Czasem przy śniadaniu pojawia się jakiś pomysł, który ich tak bardzo zajmuje, że zaplanowana nauka przesuwa się w czasie lub w ogóle z niej rezygnują. Zdarzyło się na przykład, że na prośbę Ali, niespodziewanie zajęły się szyciem. Pojawiają się też czasem pomysły innego niż w planie dnia sposobu spędzania czasu, np. „dzień leniucha lub brudasa”, albo rodzinny piknik w plenerze zamiast codziennego obiadu.

Zosia uważa, że ważne jest, by napełnić dzieci miłością i uwagą przed okresem jej niedostępności. Dlatego zawsze musi się znaleźć czas na ich rodzinie poranne przytulanki, krótką zabawę, a potem wspólne śniadanie i rozmowę. Zauważyła, że kiedy zaspokoi podstawowe potrzeby dzieci w tych zakresach, one chętniej zajmują się sobą i dłużej bawią się w zgodzie.

edukacja domowa - rytm dnia

Dziecko szkolne i maluchy pod jednym dachem.

Kiedy Zosia uczy się z Dorotką, młodsze dzieci bawią się razem lub osobno. Zwykle wiąże się z tym ogromny bałagan, który później muszą razem posprzątać, ale jest to cena, którą płacą za spokojną naukę. Kiedy natomiast Zosia pracuje z Alicją, Basia zwykle chce być przy nich lub bawi się z Dorotką. Najmłodsza córka jest przekonana o tym, że dorównuje wiekiem środkowej i nie chce być wykluczana.

Dzieci zwykle spędzają razem wiele godzin na wspólnej zabawie. Jeśli akurat nie bawią się razem, często przebywają obok siebie. Jak każdy, potrzebują czasem samotności i zdarza się, że Zosia musi stanąć w obronie czyjegoś spokoju, ale nie są to częste sytuacje. Najwięcej samotności potrzebuje Dorotka. Ona wchodzi w okres dojrzewania i staje się drażliwa, irytują ją płacze i konflikty maluchów. Poza tym lubi czytać książki, rozmawiać przez telefon z koleżankami, a to są aktywności, które najlepiej wychodzą, kiedy nie ma w pobliżu sióstr.

Zosia wychodzi z założenia, że razem się uczą, razem pracują i razem odpoczywają, dlatego dzieci włączane są do prac domowych. Jedne pomagają chętniej, inne mniej chętnie, wiele zależy od ich motywacji danego dnia. Stara się nie ustępować i nalegać, aby każdy przykładał się choć trochę. Dorotka potrafi zrobić obiad od początku do końca, często z własnej inicjatywy zrobi kolację na ciepło. Alicja wymaga więcej uwagi ze strony mamy i najlepiej idą jej prace domowe, które wykonuje wspólnie z nią. Basia z kolei rwie się do pomocy, ale w tym wieku to na razie bardziej nabywanie umiejętności pod kątem przyszłości niż realna pomoc.

edukacja domowa - dzieci w różnym wieku

Edukacja i praca w domu.

Nie samą opieką nad dziećmi i odpowiedzialnością za ich naukę żyje rodzina. Dorośli mają swoje ważne zadania – wykonują pracę zawodową. Dzieci wiedzą, że rodzice „są w pracy”, bo jest to stały punkt w planie dnia, także w weekendy, a poza tym Zosia komunikuje im to otwarcie. Tym łatwiej jest im respektować ten czas, im większą konsekwencją wykazują się rodzice, kiedy mimo wszystko próbują „wchodzić im na głowę”. W dni, kiedy Zosia prowadzi przez wiele godzin zajęcia ze studentami, dzieci mają dzień wolny od nauki. Jeżeli zajęcia prowadzone są zdalnie, Zosia jest zmuszona zamknąć drzwi na klucz, bo musi zadbać o profesjonalizm.

Odpoczynek dla rodziców zaplanowany jest na wieczór. Jest to argument w dyskusjach z dziećmi, kiedy marudzą, że nie chcą jeszcze iść do łóżek. Rodzice wyjaśniają wtedy dzieciom, że to jest dla nich ważne, bo żeby kwitła przyjaźń między ludźmi, muszą oni spędzać razem czas – przypominają im, że one lubią spotykać się ze swoimi przyjaciółmi i nie chcą, żeby im wtedy przeszkadzano, tak samo mama i tata potrzebują trochę samotności. W ciągu dnia trudno mówić o odpoczynku przynajmniej jeśli chodzi o Zosię. Łączenie odpowiedzialności za rodzinę i dom oraz obowiązków zawodowych nie pozostawia jej wiele czasu na relaks. Wcześniej, kiedy nie pracowała zarobkowo, udawało jej się w pewnym momencie wygospodarować trzy godziny dziennie popołudniami, na własne aktywności. Było to początkowo trudne dla wszystkich, bo Alicja nie potrafiła pogodzić się z niedostępnością mamy, chociaż tata starał się, jak mógł, wypełnić tę lukę. Prawdopodobnie dla niektórych brzmi to drastycznie, i naprawdę, nie była to komfortowa sytuacja dla nikogo. Konsekwencja przyniosła jednak oczekiwane rezultaty i w końcu problemy się skończyły, a dziecko nauczyło się radzić sobie z rozłąką.

Jeśli czytaliście też poprzedni artykuł z tego cyklu, który pokazywał, jak edukację domową realizują Ania i Maciek, rodzice jedynaka zafascynowanie pedagogiką Marii Montessori, z łatwością zauważycie, jak bardzo różnią się te dwie rodziny. Różnią się, bo różne są ich możliwości, potrzeby i cele. Na pewno któreś z tych dwóch podejść będzie wam odpowiadać bardziej niż drugie, a może inspirację znajdziecie, poznając kolejną rodzinę, którą przedstawimy wam już niedługo. 

 

Autor: Joanna Siwiec