Edukacja domowa według Ani i Maćka

Coraz więcej osób interesuje się edukacją domową jako alternatywnym sposobem realizacji obowiązku szkolnego. Zainteresowanie to wzrasta w ostatnich czasach wobec zamieszania, jakie jest udziałem rodziców dzieci chodzących do szkół stacjonarnych, którzy doświadczyli tak zwanej edukacji zdalnej. Rodzice ci stojąc przed perspektywą powtórki tego co działo się w poprzednim semestrze szkolnym albo nawet jeszcze większego zamieszania, coraz częściej zastanawiają się nad nauczaniem domowym. Tym, co na ogół ich powstrzymuje i wywołuje najwięcej wątpliwości, jest brak rozeznania, jak taka edukacja domowa wygląda czy powinna wyglądać.

Dostrzegając ten problem, postanowiłam stworzyć serię artykułów, które mają pokazać, że edukacja domowa nie da się wpisać w jeden model czy schemat, że nie istnieje coś takiego jak prawidłowa edukacja domowa. Prawdę mówiąc, każda rodzina realizuje edukację domową w sposób, który jest dla tej rodziny najlepszy, to znaczy taki, który przynosi najlepsze efekty i prowadzi do celu, jaki dana rodzina sobie założyła. A te cele też są rozmaite.

 

Edukacja domowa w małej rodzinie

W pierwszym artykule cyklu „Edukacja domowa według...“ chcę przedstawić rodzinę Ani i Maćka. To rodzina 2 +1, a ich syn ma obecnie 8 lat i właśnie skończył pierwszą klasę. Jest w edukacji domowej od samego początku, nigdy nie chodził do żłobka ani nawet do przedszkola. Mieszkają na wsi i zajmują się grafiką komputerową i programowaniem. Pracując w domu, tworzą pomoce edukacyjne w duchu pedagogiki Marii Montessori.

Na edukację domową zdecydowali się, gdyż uważają, że obecny system nauczania nastawiony jest na masowe kształcenie dzieci „pod linijkę”. Nie ma w nim miejsca dla zdolnych, kreatywnych i indywidualnych osobowości. Drugim powodem była cała otoczka z dowożeniem, odwożeniem, godzinami lekcji i sztywnymi ramami rok szkolny-wakacje, która w sumie komplikowałaby im życie.

 

edukacja domowa w praktyce

Cel edukacji

Oczywiście, nie uważają, żeby kształcenie mas według jakiegoś systemu było czymś z założenia złym, na tym polegają przecież systemy edukacyjne w większości krajów. Ale czy w edukacji chodzi o kształcenie mas? O to, żeby każdego nauczyć tego samego? Żeby każdy kończąc jakiś etap nauki umiał to samo, tak samo? Zdaniem Ani i Maćka w edukacji chodzi o coś zupełnie innego. Uważają, że szkoła zabija zdolność i chęć do naturalnego poznawania świata wg. własnych wzorców. Dostrzegają poważne wady klasycznej szkoły, która nie pyta dziecka, czym się interesuje, co lubi, czego chciałoby się dziś dowiedzieć, a raczej nakazuje - teraz stajemy w kółeczku i śpiewamy piosenki, a teraz piszemy dyktando.

Według ich oceny szkoła staje się w obecnym obrazie coraz bardziej przechowalnią dzieci, mającą na celu ujednolicić ich poziom wiedzy, do pewnego – niekoniecznie wysokiego – poziomu, bez zważania na indywidualny rozwój dziecka i jego predyspozycje. Tymczasem celem Ani i Maćka jest zaciekawienie dziecka otaczającym nas światem, pobudzenie chęci poszukiwania odpowiedzi na nurtujące go pytania, wspieranie w realizacji swoich zainteresowań i stworzenie warunków do indywidualnego rozwoju.

edukacja naturalna

Jak wygląda u nich nauka w domu?

W edukacji najbliższa jest im pedagogika Marii Montessori i podążanie za dzieckiem. Z podstawy programowej realizują niezbędne minimum potrzebne do zaliczenia egzaminu. Zazwyczaj robią to w formie gier, zabaw, projektów, wizyt w muzeach. Poza tym wolą skupiać się na tym, co interesuje dziecko oraz na tzw. "życiu praktycznym". Za edukację odpowiedzialni są oboje, chociaż to Ania pilnuje realizacji tego minimum programu. Edukacja domowa jest dla nich stylem życia, starają się więc, aby każdy dzień uczył ich czegoś nowego. Tak, uczył ich, to znaczy zarówno dziecko jak i rodziców. Zapytani o to czy istnieje coś takiego jak "typowy dzień w edukacji domowej" odpowiadają z uśmiechem: "Nie, nie istnieje". Nie podporządkowują ich planu dnia pod naukę, nie siadają jak w szkole, codziennie o określonych godzinach nad kartami pracy, czy podręcznikami odhaczając punkty programu. To naukę dostosowują do siebie.

edukacja domowa montessori

Nauka domowa w podróży

Lubią podróże, głównie z tego powodu, że oboje dużo chodzili kiedyś po górach. Teraz tę pasję kontynuują, ale ich celem są nie tylko góry. Właśnie w tych podróżach odnajdują doskonałą możliwość edukacji! Zamiast czytać o piętrach roślinności i rysować je w zeszycie wolą jechać w góry i zobaczyć je na własne oczy. Zamiast czytać o historii chrztu Polski, wolą pojechać do Gniezna i zwiedzać muzea, katedry itp. Uważają, że ten styl „bycia podróżnikiem” można przełożyć na możliwość nauki i przyswojenia wiedzy z praktycznie każdego otaczającego nas w codziennym życiu tematu. Tak samo gwiazdy, uczymy się ich wspólnie, „gapiąc” się z niebo, a nie wyświetlacz telewizora.

 

edukacja domowa podróże

Wady i zalety edukacji domowej

Kiedy zaczęli realizować edukację w domu, byli zaskoczeni tym, że można w bardzo prosty sposób nudną podręcznikową naukę zamienić w zabawę, która jest przyjemna i znacznie ułatwia przyswajanie wiedzy. Równie dużym zaskoczeniem było to, że nie trzeba wcale poświęcać dużo czasu na naukę, żeby osiągać bardzo dobre efekty. A także to, że ta nauka... to nie jest nauka tylko dziecka, ale oni sami również z tego czerpią! Tak naprawdę, wielu rzeczy uczymy się wszyscy razem, wspólnie - podkreśla Maciek.

Jak do tej pory nie dostrzegają żadnych realnych wad takiego modelu edukacji. Zapytani o zalety wymieniają przede wszystkim możliwość dostosowania metod nauki do dziecka oraz swobodę w dysponowaniu czasem na naukę. Nie jest to zaskakujące, bo możliwość dobrania metod i tempa pracy do dziecka to zaleta dostrzegana przez wielu edukatorów domowych. To właśnie powoduje, że nauka jest bardziej efektywna, poświęca się na nią mniej czasu niż w szkole, a co za tym idzie, pozostaje więcej czasu na realizację pasji.

Kolejną zaletą, jaką dostrzegają to brak presji i to zarówno tej wywieranej przez sam system poprzez oceny jak i tej, jakiej dzieci doświadczają ze strony rówieśników.

Współpraca ze szkołą i innymi rodzinami

Są bardzo zadowoleni ze szkoły, z którą podjęli współpracę. Zalicza się ją do tak zwanych szkół przyjaznych edukacji domowej, czyli takich, które bardzo dobrze rozumieją jej specyfikę. Ich kontakt ze szkołą ogranicza się tylko do egzaminu i to im w zupełności wystarcza. Egzamin polega na tym, że uczeń prezentuje, czego się nauczył i co potrafi (a nie jak w zwykłej szkole, na szukaniu czego uczeń nie umie). Egzaminatorzy bardzo chętnie słuchają o tym co interesuje dziecko - zwłaszcza spoza podstawy programowej.

Za to bardzo chętnie utrzymują kontakty z innymi rodzinami ze środowiska edukacji domowej. Często się spotykają i wspólnie jeżdżą na wycieczki, do muzeów, na wakacje. Ania i Maciek wraz z zaprzyjaźnioną rodziną z ich województwa zainicjowali i doprowadzili do założenia lokalnej fundacji, której głównym celem jest integracja środowiska rodzin ED na ich terenie. Swój cel realizują między innymi poprzez systematyczne, comiesięczne spotkania rodzin realizujących edukację domową w okolicy.


 

Czy to najlepszy sposób na realizację edukacji domowej? Dla Ani i Maćka na pewno. Prawdopodobnie wiele innych rodzin robi to bardzo podobnie i być może taki właśnie model spodoba się osobom poszukującym właśnie inspiracji. Już wkrótce przedstawimy kolejną rodzinę, która edukację domową realizuje zupełnie inaczej

Autor: Joanna Siwiec