Dorota Chen-Wernik - Tuzin pytań do nietuzinkowego Gościa.

Dorota Chen-Wernik – Matka Polka na obczyźnie, edukująca domowo, wielojęzycznie i wielokulturowo trójkę dzieci. Autorka książki po chińsku 我家就是國際學校 "Moja rodzina to międzynarodowa szkoła", członek komisji ds. edukacji pozaszkolnej Biura Edukacji miasta Tajpej, przewodniczka po Tajwanie.

 

- Dzień dobry,

Dziękuję że zechciałaś poświęcić swój czas na rozmowę. Powiedz, proszę jak to sie stalo, że zaczęłaś uczyć dzieci poza szkołą?

Dzień dobry z Tajwanu.

Decyzję o homeschoolingu najstarszej córki podjęliśmy z mężem wiele lat temu, gdy Zosia miała 4 lata, a my właśnie przeprowadziliśmy się z Wielkiej Brytanii na Tajwan. System edukacji tajwańskiej pozostawiał wówczas wiele do życzenia. Ponad 15 lat temu nie było zbyt wielu szkół, które odstępowałyby od tradycyjnego sposobu nauczania, czyli ZZZ – zakuj, zdaj, zapomnij. Szkoły uczyły zdawać testy i egzaminy, a nie samodzielnego myślenia. My chcieliśmy, by nasze dzieci pokochały zdobywanie wiedzy i żeby rozwijały swoje zainteresowania, a nie uczyły się jedynie do egzaminów.
Innym powodem, dla którego zdecydowaliśmy się na nauczanie domowe, była z mojej strony chęć podtrzymania polskich tradycji i języka polskiego, a także możliwość wyjazdów do Polski w dowolnym terminie, a nie tylko w czasie letnich wakacji.

 

- Mieszkasz w miejscu dla większości Polaków bardzo egzotycznym. Czy ED na Tajwanie jest popularną formą edukacji?

Edukacja domowa została zalegalizowana na Tajwanie w 1997 roku. Zaczynało ją zaledwie kilka rodzin. Gdy nasza rodzina w 2003 roku dołączyła do tajwańskich homeschoolersów było nas w Tajpej ok 60 rodzin. Pomimo iż ED była legalna, to każdy powiat mógł mieć swoje przepisy i tak

w kilku powiatach ED była niedozwolona lub też bardzo utrudniana. W 2010 roku zostały sformułowane ogólnokrajowe przepisy dotyczące nauczania domowego. W 2011 roku zalegalizowano również nauczanie domowe na poziomie liceum. Od tego czasu liczba rodzin uczących w domu znacznie wzrosła. Obecnie na całym Tajwanie w domu jest uczonych ponad 6500 dzieci.

 

- W Polsce wiele osób kojarzy szkolnictwo systemowe z traumą. Czy na Tajwanie też ma tak niedobrą opinię?

 Nie nazwałabym tego traumą, ale przepracowaniem. Dzieci od najmłodszych klas spędzają bardzo dużo czasu w szkole i poza nią na zajęciach wyrównujących. W starszych klasach gimnazjum i liceum, dzieci nie mają prawie w ogóle wakacji, a często muszą chodzić do szkoły również w weekendy. Przez to nie mają czasu na rozwijanie własnych zainteresowań ani na spędzanie wolnych chwil z przyjaciółmi i rodziną. Coraz więcej rodziców widzi problemy z tym związane i decyduje się na nauczanie domowe.

 

- Co rodzice na Tajwanie muszą zrobić, by móc uczyć dzieci w domu? Jakie są tam formy edukacji domowej?

 Zacznę od odpowiedzi na drugie pytanie – na Tajwanie są trzy formy edukacji domowej – indywidualna, grupowa i instytucjonalna. W tej pierwszej, to rodzice lub wynajęci przez nich nauczyciele uczą dziecko w domu. W grupowej ED, dzieci uczą się poza domem w grupach do 30 uczniów. Rodzice nadal decydują o programie nauczania i wyborze nauczycieli. Trzecia forma, instytucjonalna, bardziej przypomina mini-szkołę, gdyż liczba uczniów może dochodzić do 120. W tej formie edukacji domowej program nauczania przygotowuje „szkoła”, rodzice zapisując dzieci do tej mini-szkoły nie mają wpływu na to czego i przez kogo dzieci będą uczone. Te mini-szkoły są przeważnie specjalistyczne, np. artystyczna lub filmowa lub montessoriańskie czy waldorfowskie. Dzięki temu, że szkółki te są zarejestrowane pod szyldem ED nie muszą realizować podstawy programowej i mogą zatrudniać nie tylko dyplomowanych nauczycieli.

Rodzice planujący samemu uczyć dziecko muszą złożyć podanie do biura edukacji i przedstawić program nauki na dany okres nauczania (w szkole podstawowej od 1 do 6 lat, a w gimnazjum i liceum od roku do trzech lat). Dzieci nie muszą, a nawet nie powinny, uczyć się jedynie tego, co jest w programie szkolnym.

Każde dziecko uczone w domu jest przypisane do konkretnej klasy w szkole rejonowej. Rodzice w razie problemów mogą prosić nauczycieli szkolnych o pomoc. Dzieci mogą wybierać zajęcia szkolne, na które chcą chodzić, mają prawo korzystania z biblioteki, boiska, laboratorium itp., jeżdżą na wycieczki klasowe i mogą brać udział w kółkach zainteresowań. Są równouprawnionymi uczniami, dostają legitymację szkolną jak dzieci chodzące do szkoły.

 

- Wiem, że jesteś osobą zajmującą się ED poniekąd zawodowo. Czy możesz nam przybliżyć jak czym konkretnie się zajmujesz?

Rzeczywiście od ponad 6 lat jestem członkiem komisji ds. edukacji pozaszkolnej przy Biurze Edukacji miasta Tajpej. Zajmuję się tam m.in. sprawdzaniem podań rodzin planujących nauczanie domowe. Zdarza się, że rodzice chcą uczyć dzieci w domu, ale nie za bardzo wiedzą jak lub też nie wiedzą jak skontaktować się z innymi rodzinami ED. Ja właśnie w tym im pomagam. Sprawdzam również, czy dana rodzina ma pomysł na naukę w domu, czy też chce to robić z innych pobudek.

 

- Czy na Tajwanie dzieci też muszą zdawać coroczne egzaminy?

 Jeśli dziecko chce uczestniczyć w testach lub egzaminach, to może, ale nie musi. Moje dzieci nigdy nie zdawały egzaminów szkolnych. Zosia dostała nawet ofertę z uczelni wyższej bez egzaminu, a jedynie na podstawie wcześniejszych osiągnięć i rozmowy kwalifikacyjnej. (Oferty z uniwersytetu jednak nie przyjęła, miała inne plany.)

 

- Czy w Twojej rodzinie ED bliższe jest unschoolingowi, homeschoolingowi, a może macie własny system pracy?

 Naszą edukację domową mogę najprościej określić jako … montessoriańską. Co to znaczy? Podążamy za zainteresowaniami dzieci i z mężem przygotowujemy im środowisko, w którym mogą te zainteresowania rozwijać. Poza tym jednak wymagamy od nich posiadania wiedzy ogólnej z wszystkich dziedzin.

 

- Jak udaje Ci się godzić codzienne obowiązki z pracą edukatora domowego dla dzieci w różnym wieku? Czy masz czas na własne pasje?

 Bym mogła odetchnąć, dzieci muszą pomagać mi w wielu pracach domowych. Są tego uczone od najmłodszych lat. Niestety pomimo tego mam niewiele czasu dla siebie. Dużo czasu zajmuje mi przygotowanie materiałów, lekcji dla najmłodszej córki, która jeszcze nie ma sprecyzowanych zainteresowań. Syn z kolei najlepiej się uczy się, słuchając jak ja mu czytam. Wspólne czytanie jest również okazją do wielu ciekawych dyskusji.

Moje zainteresowania pozaedukacyjne, to blogowanie, scrapbooking, bullet journaling, obserwowanie i fotografowanie przyrody, a także pokazywanie przyjezdnym piękna Tajwanu.

 

- Czy uczysz dzieci sama, czy korzystasz z pomocy osób z zewnątrz?

Od lat uczę dzieci sama. Najstarsza córka chodziła przez jakiś czas na grupowe zajęcia z innymi homeschoolersami, jednak nie trwało to długo, gdyż poziom dzieci był zbyt zróżnicowany. Oczywiście dzieci chodzą na zajęcia dodatkowe – muzyczne (pianino, saksofon), plastyczne i sportowe.

 

- Co jest dla Ciebie największą zaletą edukacji pozasystemowej, a co największą wadą?

Wadą jest brak czasu dla siebie, a zalet jest tyle, że nie wiem od czego zacząć – bliższy kontakt z dziećmi, możliwość zabrania „szkoły” ze sobą (wszystko jedno w jakim kraju przebywamy, szkoła zawsze jest pod ręką), pomimo mieszkania poza Polską możliwość przekazania dzieciom polskich tradycji i języka polskiego, brak niezdrowej rywalizacji, możliwość rozwijania swoich pasji oraz nauki we własnym tempie. To kilka plusów homeschoolingu.

 

- Czy bywały momenty, w których chciałaś zrezygnować, oddać dzieci systemowi i zająć się własnym życiem?

Co kilka dni ;-) Niestety uczenie nastoletniego syna nie zawsze jest łatwe. Niby chce się uczyć, ale zbyt wiele rzeczy go rozprasza.

 

- Czy masz jakieś rady dla osób, które chcą, ale boją się podjąć wyzwanie samodzielnego kształcenia dzieci?

 Rodziny te muszą pamiętać, że nie są same. Nie powinny bać się szukać pomocy i zamykać się w domu. Powinny również dużo rozmawiać z dziećmi, pokazywać im otaczający świat i obserwować dzieci, by pomóc im w znalezieniu i rozwoju własnych zainteresowań i pasji.

 

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Dziękuję również.

 

Rozmawiała Magdalena Topińska